Nedops lub Athletics News na Twitterze – to konto, które znają wszyscy fani lekkoatletyki w Polsce. Statystyki i zapowiedzi występów cytują stamtąd wszyscy, ale ich autor to postać prawie anonimowa. Nazywa się Tomasz Spodenkiewicz, pochodzi z Wrocławia i przyznaje, że ma misję. – Jestem wariatem, na swój sposób – potwierdza w rozmowie z TVPSPORT.PL. Od 19 sierpnia w trakcie MŚ znów nie wysunie nosa spoza laptopa. Bo ludzie czekają. Już trzynasty rok.
» SPRAWDŹ PLAN TRANSMISJI Z LEKKOATLETYCZNYCH MŚ W TVP!
Popularny Nedops, czyli prowadzący na Twitterze konto Athletics News, to jedna z najbardziej enigmatycznych postaci polskiej lekkoatletyki. Jego profil śledzi ponad 12 tys. kibiców, w tym wszystkie największe redakcje sportowe w kraju. To raczej stamtąd, a nie z oficjalnych kanałów PZLA, dowiedzą się prędzej, ilu dokładnie Polaków ma już bilet na igrzyska, kto danego dnia wystartuje w zawodach na drugim końcu świata albo w jakim czasie swoją zmianę w sztafecie przebiegli nasi reprezentanci. Nie ominie niczego ani nikogo. Tylko że to kosztuje, na przykład jego życie towarzyskie.
O pasji do liczb i lekkoatletyki, grillach z laptopem, czy warto zakładać Patronite i kto sprzedaje mu ciekawostki Spodenkiewicz opowiada w obszernej rozmowie z TVPSPORT.PL. Pierwszej, w której publicznie mówi nie o sportowcach, lecz o sobie.
MICHAŁ CHMIELEWSKI, TVPSPORT.PL: – Kim ty w ogóle jesteś?
TOMASZ "NEDOPS" SPODENKIEWICZ, ATHLETICS NEWS: – Wszędzie, gdzie muszę to robić, przedstawiam swoją pracę jako statystyk sportowy. To brzmi całkiem dobrze i chyba jest najbliższe prawdy. W zasadzie, publikowanie wpisów na Twitterze to moja główna działalność. Pod to ustawiam dzień. Albo tygodnie. Albo całe miesiące i też lata. Gdyby się zastanowić, to lekkoatletyka wyznacza mi rytm życia.
– Ile masz wolnego w okresie od maja do września?
– Za mało. W sezonie lekkoatletyka zajmuje mi więcej niż osiem godzin dziennie. A na pewno więcej niż 40 godzin tygodniowo, przy czym tu dochodzą jeszcze innego rodzaju aktywności.
– Czytając twój profil na Twitterze, wygląda, jakbyś nie odchodził od komputera. Tu się nie da mieć innych aktywności.
– Fakt. Ale można w nim zmieniać okienka i karty, prawda? Niekiedy zresztą muszę pracować na dwa laptopy, bo tak jest wydajniej. Natomiast, poza Twitterem tych zajęć jest całkiem sporo. Ostatnio na przykład byłem częścią teamu, który organizował Diamentową Ligę na Stadionie Śląskim. Czasami zgłoszą się też inni organizatorzy, żeby pomóc. Pomagam.
– Z takim skutkiem, że w 2017 roku w Bydgoszczy skończyło się to skandalem obyczajowym!
– Ale krótkim, bo pracujący tam reporter telewizyjny na skutek decyzji organizatorów został nagle odcięty od moich wpisów w sieci. I szybko wpłynął na zmianę metod publikacji. To były ME U23, pamiętam to doskonale. Umowa i pomysł były takie, żeby w celu docenienia dziennikarzy obecnych na miejscu moje przemyślenia były pokazywane tylko w formie druków dostępnych w biurze prasowym. Protest okazał się tak skuteczny, że gospodarze ustąpili i pozwolili mi wrzucać statystyki również na Athletics News. To było zabawne, ale jednocześnie miłe. Poczułem, że faktycznie bywam przydatny. Że ktoś to czyta.
– Zarabiasz na prowadzeniu swojego konta?
– Nie. To wyłącznie moja zajawka.
– Która zajmuje ci godzinowo więcej niż etat. Rzeczywiście, ładne hobby...
– To prawda, wiem jak to brzmi. Coraz częściej słyszę, że powinienem założyć konto w Patronite. I fakt, zastanawiam się nad tym. Tylko że przez nadmiar zawodów do śledzenia nie mam kiedy do tego usiąść. To błędne koło, ale może po sezonie mi się uda?
– Gwarantuję, że znaleźliby się chętni do takiego wsparcia. Doszliśmy do momentu, w którym twoja praca na Twitterze stała się podstawowym źródłem wiedzy o naszej kadrze.
– Gdyby w 2010 roku, kiedy ruszałem, ktoś powiedział mi, jak daleko to zabrnie, w życiu nie uznałbym tego za poważne proroctwo. Gdy porównuję moje konto z innymi o podobnej wielkości, zauważam, że wyróżnia mnie jakość zaangażowania odbiorców. Komentują, podają dalej, odnoszą się, pytają – to niezwykłe, cenię to. Uważam też, że dobrze świadczy to o lekkoatletyce w Polsce. Są jak widać ludzie, którzy się nią pasjonują. Z tych dyskusji często wynikają fantastyczne wnioski, nierzadko sam się czegoś dowiaduję. Tak buduje się potem siatka kontaktów – przeróżnych – która pomaga mi w dostarczaniu informacji z pierwszej ręki.
– Ile osób ci je dostarcza?
– Dziesiątki, jeśli nie setki. Sam nie dałbym rady prześledzić wszystkich profili.
– Zawodnicy też? Czy to ty ich zaczepiasz?
– Staram się tego nie robić za często, mam regularny kontakt tylko z kilkoma kadrowiczami. Częściej to ja dostaję informacje od nich, ich trenerów albo znajomych – że tego i tego dnia startują tu lub tam. To bardzo przydatne, bo poszukiwanie tych danych w sieci na własną rękę jest najtrudniejszym elementem mojej działalności. Piekielnie żmudnym. Po latach wiem już, że po francusku tyczka to perche, a oszczep to javelot. Ale węgierski znam trochę słabiej. Sądziłem, że po wprowadzeniu przez World Athletics centralnego kalendarza moje życie się zmieni, ale kiedy w ten zaczęły trafiać nawet najmniejsze mityngi, zrozumiałem, że przejrzenie wszystkiego jest fizycznie niewykonalne. Austriacy na przykład zgłosili raz konkurs rzutu dyskiem w tym samym miejscu przez 20 dni z rzędu, a potem w niektóre dni nic się nie odbywało – prawdopodobnie przez niekorzystny wiatr. Dzięki temu, że sportowcy sami się odzywają, nie muszę robić tego ręcznie.
– Ufają ci.
– Może i tak. Publicznie dziękuję!
– Na pewno, bo dzisiaj prawie wszyscy, którzy chwalą się jakimś wynikiem w sieci, wklejają twój tweet, w którym są wspomnieni. Ale zastanawia mnie co innego: ty dziś jesteś bardziej kibicem czy pracownikiem lekkoatletycznym?
– Po tylu latach to już bardziej zawód. Ale dla jasności: czasami wciąż się wzruszam. W Tokio po złocie miksta miałem łzy w oczach, nie przespałem też chodu Dawida Tomali. Ale najbardziej się cieszę, kiedy policzę sobie coś statystycznie, a potem wychodzi, że kogoś z naszych nie doceniłem. Chciałbym tylko tak się mylić.
– Czy mając świadomość, że czytają cię sportowcy, zdarza ci się autocenzurować? Widziałem na przykład, że mocno temperuje cię Adrianna Sułek!
– To prawda, ale przecież nigdy nie mam złych intencji! Niemniej, nauczyłem się już, żeby publicznie nie ujawniać zanadto swoich przewidywań medalowych. Rozumiem, że nikt przed startem nie chciałby przeczytać, że nie ma na coś szans. Staram się, żeby moje tweety były dość suche i osadzone na argumencie. Jestem pełen sympatii dla naszej kadry, nie ma nikogo, komu bym źle życzył.
– A nie lubił?
– Też nie! Wiem, że są tam różne charaktery, sam widywałem różne kretyńskie zachowania, np. na bankietach. Ale ja lubię ludzi. To cecha, która bardzo w życiu pomaga.
– Skąd przyszło ci do głowy, żeby założyć kanał informacyjny akurat o lekkoatletyce? W dodatku na Twitterze, który w 2010 w Polsce znaczył jeszcze tyle co nic?
– Gdy zaczynałem, konto na tej platformie miałem ja i Monika Pyrek. To wszystko. Ale nie zrażałem się, potrzebowałem tylko czasu, żeby się rozkręcić. A dlaczego akurat lekka? Znam i lubię inne sporty, ale ten jest idealnie skrojony pod liczbowe ujmowanie w jakieś ramy. Jest różnorodny, zaskakujący, wymierny. Poza tym, moja mama była lekkoatletką. Odziedziczyłem zainteresowanie po niej, po tacie głowę do liczb i od małego tworzyłem jakieś kartki, zeszyty z wynikami, notowałem, sprawdzałem czyjeś szanse… Pamiętam, że uwielbiałem analizować, która drużyna lekkoatletyczna może zdobyć najwięcej punktów w Pucharach Europy – poprzedniku Drużynowych ME. Okazało się, że pomimo wejścia w dorosłość wciąż nosiłem w sobie tę pasję i szukałem dla niej ujścia. Wiem, że to zabrzmi śmiesznie, ale swego czasu byłem dość aktywny na forum Onetu – wówczas głównej przestrzeni rozmów o tej dyscyplinie.
– Znałeś więc kulisy wszystkich romansów i afer wewnątrz kadry narodowej!
– Czyli też czytałeś?
– Pomidor!
– Spokojnie, każdy to czytał. Bo tam tak naprawdę było dużo więcej treści. Sam pisywałem np. kto i gdzie startuje danego dnia, choć wówczas jeszcze z dobowym wyprzedzeniem. To fundament, który do teraz mi przyświeca, tyle że kultywuję to już pod swoim szyldem na Twitterze. I później, bo o północy w dniu zawodów – żeby uniknąć problemu późnej publikacji list startowych. Niestety, do dziś są nawet u nas mityngi, gdzie te protokoły zgłoszeń istnieją chyba wyłącznie w komputerach organizatorów.
– Od początku miałeś nastawienie przede wszystkim na występy Polaków?
– A skąd, początkowo chciałem omawiać cały świat! Bardzo szybko zrozumiałem, że to głupie, biorąc pod uwagę, że jestem sam, a krajów mamy ponad 200.
– Ile jest podobnych kont do twojego?
– Kilka, także z innych państw. Niestety, wiele z nich się wykrusza, bo mówimy o dyscyplinie sportu, która wymaga gigantycznej pracy, aby opisać ją z zadowalającą szczegółowością. To nie jest zajęcie dla jednej osoby – to pewne. To spala, jeśli nie poukładasz dobrze życia. Ja dziś na szczęście mogę iść z laptopem na grilla do znajomych i już nie jestem brany za dziwaka. Niemniej, żeby to zrobić, trzeba to jakoś zaplanować. Z moją partnerką mamy więc tygodniowe rozpiski życia. Pierwsze, co do nich trafia, to zawody, które się odbywają. Na szczęście jesteśmy razem dziewięć lat i wspiera mnie w tym szaleństwie.
– Mówiłeś, że serwis Athletics News jest pro bono. A jednocześnie, że to twój etat. Mało kto wie o twojej przygodzie w paradokumentach, nie wmówisz mi jednak, że z tego da się utrzymać.
– Kiedyś brałem też udział w konkursach, uwielbiałem to. Nawet PZLA takie organizowała i regularnie je wygrywałem. Mam nadzieję, że nie byłem powodem rezygnacji z tego formatu. Czasami uda się zdobyć wejściówki na jakieś wydarzenia kulturalne itd. To łatwiejsze niż się wydaje. A poza tym? Robię kilka innych rzeczy. Mam szczęście, że mam to dość dobrze poukładane, choć z pewnością wolałbym skupić się wyłącznie na lekkoatletyce. To byłaby wisienka na torcie.
– Dlaczego nie jesteś jeszcze na etacie w PZLA? Albo w Domtel-Sport? Albo w World Athletics? Może się mylę, ale twoja praca to gotowiec do kupienia za odpowiednią cenę. Każdy by skorzystał.
– Nikt nigdy mi tego nie zaoferował.
– A prosił o pomoc "po dobrej znajomości"?
– Wielokrotnie.
– To dość przykre.
– Co mam odpowiedzieć? Ja widzę statystykę lekkoatletyczną jako szalenie istotny element tego sportu. Niestety wiem, że ta dziedzina wciąż jest mocno niedoceniana. Tymczasem sprawne poruszanie się po tych obszarach może realnie pomóc w osiąganiu konkretnych celów. Lekkoatleci nie wiedzą często, jak jest skonstruowany system rankingowy, a on przecież decyduje obecnie o nominacjach na największe imprezy. Wiedząc, jak się odnaleźć w tej sytuacji, można np. umiejętniej układać kalendarz występów – po to, żeby łatwiej poprawić swoją pozycję w zestawieniu, zarobić dobre punkty za nawet nie najlepszy występ. Często pomagam w tym zawodnikom, gdy pytają o swoją sytuację przed igrzyskami albo MŚ. Bo czemu nie? Ale wartość statystyk to domena nie tylko lekkoatletyki. Nawet w piłce nożnej mieliśmy za Adama Nawałki sytuację, w której kadra grała mało meczów towarzyskich, bo w nich można było wiele stracić, a mało zyskać. W efekcie pozycja w FIFA poszła w górę nieproporcjonalnie do faktycznej jakości piłkarskiej. Skutek był taki, że losowano nas z lepszych koszyków i graliśmy potem o punkty ze słabszymi rywalami.
– Kto się do ciebie zgłaszał po pomoc w ułatwieniu sobie awansu na igrzyska albo MŚ?
– Niekiedy i czołowi kadrowicze, ale z szacunku nie będę podawał ich nazwisk. Zwykle dotyczy to jednak tych bez minimów, którzy są na granicy awansu do reprezentacji i szukają zarobku punktowego last minute. I to jest klucz. Bo tego nie trzeba by wcale robić last minute, tylko rozplanować wszystko wcześniej.
– To kolejny argument za tym, że taka osoba jak ty w PZLA byłaby potrzebna.
– Może ktoś w Warszawie to przeczyta. Jestem chętny do współpracy, ale nie wypada mi się tam samemu wpychać.
– Tak czy inaczej, widać wyraźnie, że twoja koncentracja niemal wyłącznie na Polakach znalazła podatny grunt wśród obserwujących. Koszula bliższa ciału.
– Mimo to wśród obserwujących mnie osób jest mnóstwo zagranicznych użytkowników. Czasami pochodzą z krajów, o których w życiu byś nie pomyślał w kontekście zainteresowania tym contentem. A tymczasem to w Indiach, a nie u nas, mieszka prawdopodobnie największy fan Justyny Święty-Ersetic. Pyta o wszystko: jej starty, jej formę i parę innych tematów. Czy to nie urocze?
– Po co to wszystko robisz?
– Chcę popularyzować lekkoatletykę, to przede wszystkim. Chcę, żeby nie pojmowali jej jako trudnej. Że takie detale jak m.in. punkty do wieloboju mogą być klarownie wyjaśnione.
– Tomasz Majewski wręczył ci nawet nagrodę PZLA – dla przyjaciela lekkoatletyki.
– To było bardzo miłe! Ale wracając do pobudek, nie umiem tego do końca opisać. Pasja do sportu i liczb to chyba dobre słowo. Przez wiele lat tworzyłem nawet hasła na Wikipedii, żeby ludzie mieli łatwiej, chcąc się czegoś dowiedzieć. Ale misja to za duże słowo. Fakt, że śledzę na bieżąco tę dyscyplinę i ją opisuję, robię też dla siebie. Baza moich tweetów to archiwum tego, co zaszło. W dodatku chronologiczna. Gdy umie się używać wyszukiwarki, mogę w kilka chwil dotrzeć do statystyk, które publikowałem w przeszłości i je np. odświeżyć. Mam kontrolę nad wiedzą o tym sporcie, dzięki temu lepiej go też rozumiem. Na pewno wyróżnia mnie to, że staram się też dokładnie czytać dokumenty i regulaminy. Niewielu zadaje sobie ten trud.
– Czyli wiedziałeś wcześniej, że w mieszanej sztafecie na MŚ w Eugene będzie można zrobić po eliminacjach tylko jedną zmianę?
– Wiedziałem, ale gdy przeczytałem tamten zapis, rozmawiałem o nim z kolegami po fachu. Sam uznałem, że to tak idiotyczna reguła, że jest niemożliwa w realizacji. Że coś źle zrozumiałem. Dopiero potem okazało się, jak bardzo wszyscy byliśmy w błędzie. W tym roku na MŚ w Budapeszcie też czekają nas takie absurdy. Dzień po jednodniowej rywalizacji mikstów odbywają się przecież eliminacje do indywidualnych biegów na 400 m. Nie ma słów na ludzi, którzy to wymyślili. Sportowcy i ich dobro są na ostatnim miejscu.
– Jakie masz przeczucia przed Budapesztem?
– Wojtek Nowicki to kandydat do złota. To jedyna postać, o której z czystym sumieniem można w tej chwili tak powiedzieć.
– A do medali?
– Obaj dobrze wiemy, że mamy kilka szans na coś dobrego i szeroki skład, w którym duża część zawodników może, ale nie musi pozytywnie zaskoczyć. Nie chcę wymieniać nazwisk, żeby nikogo nie skrzywdzić. Widać, że ta kadra się zmieniła i dziś brakuje w niej więcej takich Wojtków, czyli asów ze ścisłego topu. Niepokoją kontuzje i niektóre spadki formy. Mimo że po Tokio relatywnie mało zawodników zakończyło karierę, to niestety czas leci. Dziś są o dwa lata starsi, trochę bardziej zmęczeni, może już nasyceni. To naturalne, to nie jest przecież ich wina, że brakuje młodszych, którzy przejęliby pałeczkę. Ale ten stan rzeczy jest martwiący. Wciąż mamy na pęczki zdolnych, ale dla podtrzymania temperatury wokół lekkoatletyki potrzebujemy więcej postaci pokroju Natalii Kaczmarek, Pii Skrzyszowskiej czy Adrianny Sułek [nieobecnej na MŚ 2023 – przyp. red.] – czyli młodzieży, która z butami umie wejść w dorosły sport. Niewykluczone jednak, że do Paryża się to zmieni. Albo do Los Angeles. Oby.
– Zawsze milej jest tweetować z wykrzyknikiem, że zdarzył się jakiś polski sukces.
– A wam pewnie lepiej takie tweety czytać.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.